Jeszcze będąc w Warszawie postanowiłem, że zdobędę najwyższy szczyt Karkonoszy. Co prawda mało kto wierzył w moje rozgłaszane plany, ale koniec końców udało się. W deszczu, wietrze, zimnicy totalnej (na szczycie było około 7 stopni), lecz za to z super przewodnikiem stanąłem na szczycie. Nie będę się wypowiadał na temat mojego stroju, ale mam nauczkę, że góry to nie wypad na piwo. :P
Marcin Budzyk perfumy.
|
Fot. W tle Śnieżka za chmurami. |
|
Fot. Na szczycie. |
|
|
|
Fot. Zejście niebieskim szlakiem i tabliczka czekolady dla pokrzepienia. |
|
Fot. Adam (widać po ubiorze, że nie jest niedzielnym turystą (zaliczył już Alpy, Atlas...)). |
W schronisku na szczycie kupiłem zaświadczenie Liczyrzepy. Papier na odbycie wędrówki więc mam :PPP
BTW: Zatrzymaliśmy się w gościńcu Leśny Dwór w Karpaczu. Nie bierzcie tam narożnych pokoi, bo są lodowate...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz