Jedna z nielicznych zawodniczek, które w obecnych czasach da się oglądać. Serena Williams. Po rocznej przerwie spowodowanej problemami zdrowotnymi (najpierw rozcięła nogę w Monachium, później trafiła w stanie zagrożenia życia do szpitala z powodu zatorów płucnych) i nieudanym powrocie na trawnikach Wimbledonu w końcu błysnęła.
Najpierw pokonała Anastazję Piwowarową miażdżącym wynikiem 6:0, 6:0, później uporała się z Marią Szarapową, a w finale pokonała Marion Bartoli 7:5, 6:1 (to właśnie Bartoli pokonała Williams na tegorocznym Wimbledonie). Po drodze przeleciała też Marię Kirilenko i Sabine Lisicki.
Williams to gwiazda gasnąca (ma w końcu 30 lat), ale wśród beznadziejnych młodych gwiazdulek potrafi wciąż zrobić popłoch. I niech gra do 100 lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz